Big Bike

Wczorajsze spotkanie z listonoszem zaowocowało w wezwanie do sądu oraz nowy magazyn Big Bike, któremu to właśnie poświęcę kilka słów.

Miło ze strony BikeAction, że uraczyli mnie taką niespodzianką. Pierwsze co rzuca się w oczy to format A3. Rzeczywiście położono nacisk na "big" bo do tej pory nie spotkałem się z żadnym wydawnictwem rowerowym w tak dużym rozmiarze. Tu niestety pojawiają się moje pierwsze wątpliwości - "co ja właściwie mam z tym zrobić?". Do plecaka się nie zmieści, na półce obok innych magazynów również nie - cóż, być może inspiracja przyjdzie później.

Sam magazyn to coś pomiędzy katalogiem a prospektem reklamowym - wybrane highlights'y danych marek wraz z opisami, wszystko w zgrabniejszej i ciekawszej formie niż do tej pory. Za cel ewidentnie postawiono sobie aby Big Bike trafiał do szerokiego grona różnej maści rowerzystów przez co jedna strona jest o bmx, kolejna zaś o licznikach, następna jeszcze o zjazdówkach a na koniec obcisłe lajkry. Niby jest i tak sporo o wszystkim ale ja bym wolał aby było bardziej tematycznie. Niestety pewnie ciężko byłoby takie coś sprzedać na naszej rodzimej scenie rowerowej.

Poza samym magazynem mamy jeszcze 20 plakatów, też sporych bo A2. Tak naprawdę nie jest ich 20 a 10 dwustronnych ale myślę, że można to przeboleć. Na plakatach, podobnie jak w magazynie, rozstrzał tematyczny jest spory. Znajdzie coś dla siebie zarówno zapaleniec szosy, fr, dh, dirtu czy też bmx. Mi najbardziej przypadł do gustu poster z Wróblem, którego nawiasem mówiąc nie spodziewałem się tutaj nijak spotkać.

Podsumowując, Big Bike ma swoje zady i walety, ale jeśli zdarza Ci się okazyjnie tapetować ściany plakatami lub chcesz w skróconej formie zapoznać się z ofertą polskiego rynku to przy cenie niespełna 15zł jest to dobry wybór.